W związku z tym, iż wrzesień zaczął się dla mnie niezwykle intensywnie pod względem zawodowym i ilością pracy i taki stan rzeczy utrzymywał się stale, Festiwal Kolorów był jedyną okazją, na jaką udało mi się wyrwać w poprzednim miesiącu. Od trzech lat obiecywałam sobie, że pójdę, ale zawsze coś stawało mi na drodze. W tym roku nie odpuściłam i nie żałuję. Świetna zabawa. Warta czyszczenia aparatu przez kolejny tydzień z kolorowych proszków i jazdy przez pół miasta wyglądają, jakby tęcza eksplodowała nam prosto w twarz. Auto też trochę ucierpiało i zyskało nowych kolorów, ale co tam. Raz się żyje! :D
The September Festival of Colors
Due to the fact that in September began for me a very intense in terms of professional and amount of work, and this state remained consistently, the Festival of Colors was the only occasion on which I was able to participate in the previous month. For three years I promised myself that I would go, but there’s always something became my way. This year I didn’t gave up and did not regret. Great fun. Worth cleaning the camera for another week with colored powders and driving through half of the city look like a rainbow exploded in our face. Our car also suffered and gained some new colors, but whatever. You only live once! :D